poniedziałek, 10 grudnia 2018

O szczęściu po mojemu

Tekst pochodzi z mojego pierwszego bloga theceladongrass.blogspot.com. Przemyślenia są nadal aktualne, dlatego czynię zabieg kopiuj-wklej w nawiązaniu do napisanego przeze mnie dziś w opisie zdjęcia na instagramie zdania: Jeśli nie potrafisz się cieszyć chwilą TERAZ, nie licz, że nagle się tego nauczysz, kiedy schudniesz czy zrobisz formę życia. 
I co tu dużo pisać - lubię ten tekst :D

26 października 2016

  Zwokłam się dziś z łóżka, mając wrażenie, że ktoś wyrywa mnie ze snu w środku nocy. Przypomniałam sobie, że dzisiaj środa i że nie lubię środy, bo to jedyny dzień, kiedy mam na ósmą. Dzielnie pomaszerowałam do kuchni, a po chwili usłyszałam budzik Oli, która w środy również rozpoczyna swe zajęcia o ósmej. Chwilę zajęło nam ogarnięcie manatków, włosów i twarzy, po czym poleciałyśmy na tramwaj numer sześć. W drodze znalazł się czas na refleksje o przemijaniu, szybko płynącym czasie i pogodzie. Vanitas vanitatum można by rzec, ale nie tak prędko.

    O tym, że szczęście to pojęcie względne wszyscy wiedzą. Dla każdego znaczy coś innego. Jeden będzie się cieszył z pięknej pogody za oknem, drugiemu nie wystarczą wakacje na Malediwach. Trudno nadać szcześciu jednoznaczną definicję. Na ingliszu in sajkolodży określiliśmy szczęście jako state of mind. Tak, na pewno. Ale czy to wystarczy?


  Czasami trudność sprawia nam odpowiedzenie na pytania: czy jestem szczęśliwa/-y? Teraz, w tym momencie, w tych okolicznościach i w tych butach na nogach. Teraz i tu. Nie w tamtą sobotę, nie w wakacje i nie za kilka miesięcy. Często wymyślamy sobie "punkty zaczepienia", które rzekomo mają nam pomóc przetrwać. Byle do piątku, byle do świąt, byle do wakacji. Wszyscy to znamy. Jak już schudnę/ skończę szkołę/ zmienię pracę/ wyjadę na Wyspy Zielonego Przylądka/ wstaw, co chcesz - wtedy to już NA PEWNO będę szczęśliwa/-y. W ogóle świat się zmieni, ja razem z nim, Ziemia zacznie się obracać w drugą stronę, a Słońce nigdy nie zajdzie. WTEDY na pewno tak właśnie będzie.

   A guzik prawda. Bo nie będzie. Jeśli nie jest teraz, nie licz, że jak już wypracujesz kratkę na brzuchu lub zarobisz na ten nowy samochód, coś się zmieni. Nic nie zmienia się ot tak sobie. Wszystko wymaga pracy i swego rodzaju poświęcenia.

   Trudno w tych czasach być szczęśliwym i pozostać sobą. Z drugiej strony jestem przekonana, że tylko będąc sobą, można być szczęśliwym. Takie tam życiowe paradoksiki. Wszędzie dookoła miliony haseł, które mają Cię motywować do osiągania celów, kreowania coraz to śmielszych marzeń. W końcu sky is the limit, a impossible is nothing. A apetyt to rośnie w miarę jedzenia. Masz więcej = chcesz więcej. Łatwo się pogubić. I jak tu być szczęśliwym? A przede wszystkim - jak zdać sobie sprawę z tego, że jestem szczęśliwa/-y?

  Bo szczęśliwy to może być Edek z naprzeciwka, co to awans dostał i nowy samochód sobie kupił. Szczęśliwa może być Miranda z Instagrama, co to z piękną kratką na brzuchu do zdjęć pozuje. Szczęśliwy może być Nowak, co to trzy razy w roku na wakacje wyjeżdża. ALE NIE TY.
 Nie Ty, który od lat na jednej posadzie siedzisz i jakąś starą kijanką telepiesz się po dziurawych drogach.
 Nie Ty, co to do wieczornego serialiku czekoladuchnę wcinasz i pod oversizowym swetrem (co to teraz w modzie) swe niedoskonałości skrywasz.
 Nie Ty, co to już dawno miałeś być na Wyspach Kanaryjskich, a jednak znów wyladowałeś w Rowach.
 NIE TY.

  Ale w sumie dlaczego NIE TY?

  Tak już mamy, że w swych głowach kreujemy sobie jakieś schematy powinności, tworzymy etapy, po których eleganckie kroczenie, rzekomo ma nam szczęście zapewnić. Planujemy, a z planów nic nie wychodzi. Frustracje murowane, bo w końcu ile można! Dużo można, naprawdę można, oj można! Tak już jest w życiu. Mamy te swoje oczekiwania, chcemy widzieć jedynie cele i efekty. Rzadko kiedy ktoś zastanawia się nad samą drogą. Oczekiwania nieco niszczą nasze szanse na bycie szczęśliwym. Bo wszyscy pragniemy zobaczyć koniec, zanim jeszcze pojawi się przed nami początek.

 "Wszyscy myślimy, że będziemy wspaniali. I czujemy się oszukani, gdy nasze oczekiwania nie zostaną spełnione. Lecz czasem nasze oczekiwania bledną wobec rzeczywistości. Czasem nasze oczekiwania do nas nie dorastają. Zaczynamy sie zastanawiać, dlaczego mieliśmy jakieś wyobrażenia, bo przez nie stoimy w miejscu. Bez ruchu."
                                                                                                                                      - Meredith Grey

  Tymi słowami rozpoczynał się lub kończył jeden z odcinków "Chirurgów". I w tych słowach zawiera się cała prawda - stoimy w miejscu przez nasze własne oczekiwania, co do naszego życia i do nas samych w sobie. Zawieszeni między tym, co mamy a tym, co uważamy, że powinniśmy mieć, aby być wreszcie szczęśliwym. Ale żeby być WRESZCIE SZCZĘŚLIWYM trzeba po pierwsze ZMIENIĆ KRYTERIA I SPOSÓB MYŚLENIA.

Bo:
- dlaczego nie masz być szczęśliwy, jeżdżąc starą kijanką? Przecież nowego samochodu to by Ci szkoda było na te drogi dziurawe (a asfaltu nowego to sobie raczej sam nie wylejesz). A równie dobrze możesz w ogóle nie mieć samochodu ani nawet prawa jazdy! Przynajmniej kierowcy Cię na drogach denerwować nie będą, a no i będziesz bezpieczniejszy - przecież tyle tych wypadków!
- dlaczego nie masz być szczęśliwa, jedząc tę pyszną czekoladuchnę? Do tego serialik lub książeczka - tylko poszerzasz swoje horyzonty! Dla Ciebie ani mały rozmiar, ani zarys mięśni na jakiejkolwiek części ciała nie musi być synonimem szczęścia! Wszystko z głową, ale bez przesady!
- jadąc na wakacje do Rowów też możesz być szczęśliwy! Bo z Rowów to niedaleko i do Łeby, i do Ustki, a z Lanzarote do Fuerty to już nie tak raz-dwa!


  Masz prawo być szczęśliwy bez względu na to, kim jesteś, gdzie pracujesz i ile zarabiasz. Szczęście nie jest chwilową przyjemnością, miłą sytuacją czy nowym zakupem. Szczęście to stan umysłu, który trwa pomimo chwil zwątpienia, słabości, smutku i złości. Emocje to nieodłączny element życia, więc nie można jedynie od nich uzależniać swego szczęścia. Szczęście jest czymś więcej. Jest poczuciem bezpieczeństwa, harmonii. Szczęście to życie w zgodzie i akceptacji z samym sobą i otaczającym światem. Tak jak Ty chcesz i tak jak Ty masz.

  Oczekiwania. Oczekiwania powinny kończyć się na tym, że oczekujemy kolejnego dnia. Kolejnej szansy. Po co oczekiwać od innych i od siebie samego gruszek na wierzbie? A jeśli czegoś naprawdę chcesz, to zapracuj na to. Poszukaj początku, a o wiele łatwiej będzie Ci wreszcie ujrzeć koniec.

No i jeszcze jedno: uważaj, czego sobie życzysz, bo to może się spełnić. I wcale nie musi być takie super, jak oczekiwałeś.

   Rozmyślanie o Vanitas vanitatum zakończyłam dopiero po lektoracie. Szłam sobie po placu Nowy Targ i nagle poczułam, że coś mi na głowę spadło. Wyrwana z zamyślenia, stwierdziłam, że to pewnie liść, bo pod drzewem przechodziłam. Aby upewnić się, co do swoich przypuszczeń, sięgnęłam dłonią do włosów. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy odkryłam, że nie mam na głowie żadnego listka, tylko ... ptasie odchody! :D
Tacy to mają szczęście. Tam polecą, tu przylecą, przysiądą na gałęzi, załatwią się na przechodnia i dalej odlecą!
A Ty, człowieku, rozmyślaj nad sensem życia xD

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Minęły 2 lata, a ja podpisuję się pod tymi słowami rękami i nogami! W dużej mierze to właśnie od nas zależy to, jak spostrzegamy i wartościujemy sytuacje, którymi musimy stawić czoła. Coś może być zagrożeniem lub szansą, zemstą wszystkich faraonów albo chwilą na refleksję, największą niesprawiedliwością świata albo lekcją pokory. Ty decydujesz.


niedziela, 21 października 2018

Czy chcę być #odmieniONA?

  Dużo czytam. Dużo myślę. Dużo komentuję. Komentuję świat i rzeczywistość, w której przyszło mi żyć.
  Żyję w sposób bardzo aktywny. Często się przemieszczam. Raz jestem tu, a raz tam. Choć do trybu Ewy Chodakowskiej to mi duuuużo brakuje. Czasami lubię siedzieć i się po prostu patrzeć przed siebie, ale najczęściej już gdzieś biegnę. Gonię marzenia i wmawiam sobie, że wszystko, co robię ma sens, a jeśli go nawet nie ma, to będzie cenną lekcją.  Wymieniam się czasami mocno gorzkimi spostrzeżeniami o otaczającym świecie z Miłką, godzinami rozmawiam z Olą. Ciągnie mnie do ludzi takich jak ja. Uczę się psychologii, uparcie wierząc, że dzięki niej zrozumiem to, czego nie rozumiem i jeszcze będę w stanie pomagać tym, co to dryfują w przestrzeni ideałów, powinności i zwykłej codzienności. Ludzkość zawsze będzie największą zagadką tego świata. Próbuję robić COŚ, codziennie odkrywając tego nowy sens i istotę.

  Przyszła jesień. Szare chmury, mrok i zimno nadciągają nieuchronnie. Taka aura nie sprzyja podejmowaniu nowych wyzwań i udowadnianiu sobie, że mogę wszystko. Taka aura sprzyja leżeniu pod stertą koców z kubkiem kawy w jednej ręce i tabliczką czekolady w drugiej. Do tego Yankee Candle i #instatime jak malowany. Skąd tylko pieniądze na Yankee?
  Mi na jesień też nic się nie chce. Wtedy głównie dużo czytam i jeszcze więcej myślę, walcząc ze sobą, by zostawić w spokoju tę leżącą obok pyszną Kinder czekoladę xD Biegać mi się nie chce wychodzić, poćwiczyć coś tam mogę, ale tylko po to, żeby zrobiło mi się cieplej i by puścić Maj Varius Manx do tych przysiadów. Spadki motywacji mam generalnie co drugi dzień, a stany depresyjne co dwie godziny. Taka prawda. Jak tu mówić #STOPwymówkom, skoro tak trudno dostrzec porządek w chaosie?
  No ale właśnie wtedy przypominam sobie o #STOPwymówkom! O tej niesamowitej przygodzie. Wtedy byłam przekonana, że mogę wszystko. Motywacji miałam na następne 5 miesięcy! Choć na insta nie mam tysięcy obserwatorów,  to jednak wiem, że są ze mną największe perełki, które naprawdę istnieją, które znam i uwielbiam <3 To mi daje naprawdę dużego kopa. I choć marna ze mnie instagramerka, to jednak ta Nałęczowianka mnie wyróżniła i sprawiła, że poczułam się doceniona!




  Pomimo mojej - raz lepszej, raz gorszej, ale jednak - niegasnącej motywacji, doszłam do momentu, w którym to stwierdziłam, że potrzebuję wsparcia. Przede wszystkim w kwestii diety. Bo jak wszyscy wiemy - to właśnie jedzenie jest naszym paliwem i motorem napędowym do życia. Żeby dobrze żyć, trzeba dobrze jeść! Zawsze chciałam iść do prawdziwego dietetyka, tak face-to-face i posłuchać mądrych rad, ale nigdy tego nie zrobiłam, bo nie ma co się oszukiwać - takie rzeczy trochę kosztują. No i postanowiłam się zgłosić do projektu #odmieniONA organizowanego przez moją ulubioną markę odzieży sportowej Gym Hero i córkę GH - portal Gym Hero Life. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu - zakwalifikowałam się do następnego etapu!
Projekt ten to dla mnie wielka przygoda. I nowe wyzwania. I nowe pomysły. I jutro będzie krokiem milowym - ekscytacja ogromna!!!

 Czytam książki, które wnoszą dużo do mojego rozumienia tej odmiany! Bo odmiana fizyczna nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest to, co w głowie. Bez dobrego poukładania ani rusz. Bez odpowiedniego podejścia nie ma nic. Może tylko frustracja i niezadowolenie.
Ja też walczę o to, by ta moja motywacja nie gasła. I by po każdym spadku - szybowała z powrotem w górę! Podejmuję różne działania, żeby cały czas iść do przodu i nie marnować czasu na dołowanie się i wytykanie samej sobie wszystkich niedoskonałości. Walczę z tym, żeby nie przejmować się komentarzami innych, które zdarzają się bardzo często i często też nie dodają skrzydeł, tylko wręcz przeciwnie - ciągną w dół. Niech przykładem będzie zwykły zdawkowo rzucony ostatnio przez pewną osobę komentarz: Jak ja bym ćwiczyła tyle co Ty, to chyba wyglądałabym jak modelka albo jakaś miss! Ale po co się męczyć? I śmiech. No okej, może byś wyglądała. A może nie. Ja ćwiczę tyle, ile ćwiczę i do modelki to mi daleko. Ale tak naprawdę wcale mi na tym nie zależy. Po prostu chcę się dobrze ze sobą czuć. Chcę mieć dobrą kondycję i nie sapać przy wchodzeniu po schodach. No i chcę pracować nad sobą. Dbać o siebie pod wieloma aspektami! No i właśnie dlatego wysłałam zgłoszenie do projektu. Chcę jeszcze więcej wiedzieć, chcę jeszcze więcej się starać i chcę jeszcze bardziej głosić swoje wartości! 

Zgłaszam się do konkursu ODMIENIONA. Dlaczego?
Bo lubię nowe wyzwania i chcę poczuć się SPEŁNIONA.
Kim jestem? Dlaczego to ja mam być wybrana? 
Bo z miłości do sportu jestem znana.
Mam na imię Justyna. Lat 21 niedawno skończyłam.
I o małej metamorfozie zamarzyłam. 
W swym życiu już wiele etapów przeszłam - od małego pączusia do bardzo chudej dziewczyny.
Dużo czasu mi zajęło, aż swe ciało pokochałam i swe niedoskonałości zaakceptowałam. 
Teraz chcę zawalczyć o zmiany z miłości do samej siebie! 
Wiem, że gdy człowiek kocha odbicie w lustrze, to jest mu jak w niebie! 
Chcę z dumą pokazywać drogę do ODMIENIENIA. 
I głosić wszem i wobec, że sensem życia jest odnalezienie drogi do spełnienia. 
Warto, abym tutaj wspomniała, że studiuję psychologię
I dużo o motywacji i ludzkich zachowaniach powiedzieć mogę. 
Na instagramie funkcjonuję jako @just_be_ju. To jest miejsce w sieci, w którym jestem sobą.
I robię wszystko ze swoją własną opinią i zgodą. 
Przez Nałęczowiankę wyróżniona zostałam 
I bohaterką kampanii #STOPwymówkom się stałam! 
Teraz marzę, by Gym Hero mnie zauważyło 
I pomogło, by moje marzenie (jedno z wileu) się spełniło! :)


poniedziałek, 1 października 2018

Obudź się i po prostu żyj, czyli WorkLife Balance Day oczami @just_be_ju

  29 września 2018 r. w sobotę w Poznaniu miało miejsce wydarzenie ładnie nazwane WorkLife Balance Day powered by Ewa Chodakowska. Było to pierwsze wydarzenie teamu Be Active po przerwie wakacyjnej, dlatego też nie mogło mnie na nim zabraknąć! Pobudka o godz. 3.20, pociąg do Wrocławia chwilę po 4 i spotkanie z dziewczynami, które dotychczas znałam jedynie z instagrama! O 6 rano - kiedy Wrocław był jeszcze pogrążony w nocnym mroku - wpadłyśmy sobie w ramiona z Martą, Żanetką i Sabinką, widząc się pierwszy raz w życiu na żywo! Z Martą razem jesteśmy bohaterkami kampanii #STOPwymówkom! Marta - na insta znana jako po prostu Sikorka - bo to o Niej mowa - Kobieta Rakieta. Na koniec dnia powiedziałam Jej, że choć spotykamy się pierwszy raz w życiu, to mam wrażenie, jakbyśmy się znały przynajmniej z 10 lat! Bo tak właśnie czułam! Takie same odczucia towarzyszyły mi zresztą w kontakcie z Żanetką i Sabinką. Nie było żadnych barier! W takim składzie udałysmy się już do Poznania! A tam to już istne szaleństwo!



  Setki “dziewczyn z Instagrama”. Jak to powiedziała jedna z czołowych Fajterek - Emilka Białek - wydaje się, że ten instagram jest jakimś miasteczkiem! A nawet metropolią! Niesamowita atmosfera, która towarzyszyła sobotniemu wydarzeniu od samego wejścia nie opuszczała nas nawet na krok! To była taka cudowna energia! Pozytywne fale przepływały między nami zagęszczając powietrze pełne potreningowego szaleństwa. Były łzy szczęścia, łzy wzruszenia… Faceci patrzyli z boku i komentowali: jak jakaś sekta… Być może, ale czy na pewno?

  Takie wydarzenia, warsztaty organizowane od lat przez Ewę i cały zespół Be Active zrzeszają setki kobiet i mężczyzn też! w przedziale wiekowym 14-60+, uczennice, studentki, pracownice korporacji, urzędniczki, nauczycielki, lekarki, prawniczki, kasjerki, fryzjerki, księgowe, matki, żony, singielki, przedstawicielki każdej roli i każdego zawodu. TUTAJ NIE MA OGRANICZEŃ. Ograniczenia są jedynie w głowach. Spotykając się na tak dużych eventach, tworzymy wspólnotę, której siłą jest wzajemne wsparcie. Bo wśród osób, które pokonują setki kilometrów, by dojechać i spotkać się ze sobą wzajemnie, nie ma miejsca na zawiść, zazdrość czy złośliwości. Nie ma wrednych komentarzy i krzywych spojrzeń. Nieważne, czy dopiero zaczynasz swoją przygodę ze sportem i masz dużą nadwagę, nieważne, czy może jesteś bardzo chuda. Nieważne, czy masz problemy skórne czy inne, czy pocisz się bardziej, czy mniej. Czy jesteś blondynką z dziarami, czy brunetką z rozstępami. To wszystko schodzi na dalszy plan. NIKT NA TO NIE PATRZY.  Każdy jest tak samo traktowany - z miłością i troską. Chodzi o to, byś mogła być sobą bez żadnego ale. Bez udawania, ukrywania. Bo po pięciu godzinach intensywnych ćwiczeń fizycznych, z mokrymi od potu włosami i wypiekami na twarzy nikt niczego nie udaje. Nie ma w ogóle na to szans. Bądź sobą i ciesz się tym, jak tylko potrafisz!
 
Każdy człowiek ma potrzebę tworzenia wspólnoty, funkcjonowania w niej, potrzebę przynależności. Mówi się też, że SWÓJ DO SWEGO CIĄGNIE. Szukamy ludzi, którzy nas zrozumieją i których my będziemy rozumieć, z którymi będziemy dzielić pasje i przeżycia. Kiedy Ewa Chodakowska kończy trening i rozpoczyna power speech wszyscy słuchamy i chłoniemy Jej słowa całym sobą. Bo to Ewa cały czas powtarza, żeby raz na zawsze SKOŃCZYĆ Z PORÓWNYWANIEM SIĘ DO INNYCH LUDZI. Żeby ROBIĆ SWOJE.
  Zawsze znajdzie się ktoś, kto z politowaniem będzie przyglądał się Twoim poczynaniom. Gardził Twoimi wyborami. Drwił z Twoich pomysłów. Szydził z Twoich sukcesów. Bagatelizował ważne dla Ciebie sprawy. No ale co z tego?  To, co ktoś o Tobie myśli, to jego problem. Nie Twój. Trzeba skupić się na tym, co już masz. Nie trzeba niczego więcej, by czuć się zadowolonym  z życia. To my nadajemy sens naszym dniom. Czasem możemy mieć wrażenie, że to najgorszy dzień w roku, że wszystko idzie nie tak, jak trzeba, ale to tak naprawdę od nas zależy, czy te wszystkie złe chwile będą miały dla nas jakiś sens. Bo sens możemy odnaleźć we wszystkim - nawet w sprawach i sytuacjach, które są dla nas bardzo krzywdzące. Jeśli kogoś interesuje zagadnienie sensu życia (jakże filozoficznie!), to serdecznie polecam twórczość profesora Irvina Yaloma, którego spostrzeżenia i słowa bardziej trafne być nie mogą. Dlaczego we wpisie o imprezie sportowej piszę o sensie życia? Dość chaotycznie się zrobiło… Ale już wyjaśniam! Ludzie często podejmują działania, które dla wszystkich dookoła nie mają żadnego sensu. Ale to bez znaczenia, czy dla innych to, co robisz ma sens, czy nie ma. Bo to, co Ty robisz ma mieć sens dla Ciebie! Ma nakręcać Twoje życie, Ciebie ładować pozytywną energią i Tobie zapewniać siłę do mierzenia się z codziennością!

 Mnie osobiście nasz ChodaGang przywraca wiarę w drugiego człowieka. Dziękuję dziewczynom z instagrama wszystkim razem i każdej z osobna - za nieustającą motywację, za to, że mnie inspirują, za ich siłę, która sprawia, że ja też czuję swoją! Nie jestem w stanie wymienić wszystkich, których słowa i zachowanie sprawiły w sobotę, że od uśmiechu bolała mnie szczęka. Moje dziewczyny z wesołego samochodu, bohaterki #STOPwymówkom,  #ChodaSis - Gosia, Monia, Aśki, Ania Szczudlińska, Martynka, Tomam :D, Natalka Kurz, Zwyczajnie Aga, Agnieszka_nowa_ja, Justynka z Niemiec.

NIEMOŻLIWE NIE ISTNIEJE! Wystarczy się obudzić i żyć z uśmiechem na twarzy i poczuciem szczęścia.






poniedziałek, 17 września 2018

Wdzięczność

 Nieuchronnie powitaliśmy wrzesień. Czy to dobrze, czy źle? Trudno powiedzieć. Mnie zawsze szkoda lata. Kocham lato, kocham ciepło i zawsze z niecierpliwością czekam, aż nadejdzie. Ale to wcale nie sprawia, że nie cieszą mnie pozostałe pory roku i to, co jest właśnie tu i teraz. Umiejętnośc dostrzegania drobnych radości otwiera nasze serca. Czujemy wdzięczność. A to piękne uczucie jest.
Wczoraj w moim plannerze znalazłam wspaniały cytat, który przypomniał mi, że fajnie byłoby tu coś napisać. Znaleźć chwilę, cieszyć się pisaniem i podziękować, że to tak można :)

"Wdzięczność otwiera pełnię życia. Sprawia, że to, co mamy, wystarcza. Zamienia opór w akceptację, chaos w porządek, konfuzję w klarowność. Może zamienić posiłek w ucztę, mieszkanie w dom, obcego w przyjaciela. Wdzięczność nadaje sens przeszłości, przynosi pokój dzisaj i tworzy wizję jutra."  - Melody Beattie 


    Za mną intensywny czas. I choć to nigdy nie jest tak, że dookoła latają motyle, a z nieba lecą płatki róż, to jednak w każdym dniu jest dużo dobrego. Czasami trudno tę dobroć uchwycić, taplając się we własnym bagienku żalu i goryczy, i poczucia niesprawiedliwości życia. Naturalnym zjawiskiem w życiu człowieka jest wystepowanie sinusoidy emocji. Wiecie - raz na górze dzięki przeżywaniu pozytywych wydarzeń, wypełniających nasze wnętrza, naszą GŁOWĘ radością, poczuciem szczęścia, zadowolenia i satysfakcji, a raz - na dole - przepełnieni smutkiem i złością. Każdy taki stan jest naturalny i pożądany. Wszystkie emocje czemuś służą. Wszystkie pełnią bardzo ważne funkcje w naszym jestestwie. Wiem to, wiem, bo uczyli mnie tego na studaich ;) Ważne, by w tych trudnych chwilach pamiętać, że po każdej burzy wychodzi Słońce!



   Mnie zawsze pomaga trening. Dlaczego? Bo uwalnia endorfiny. Słyszeliście o zjawisku "euforii biegacza"?  Jest to stan euforyczny, pojawiający się podczas biegu długodystansowego lub innej długotrwałej aktywności fizycznej, powodujący zwiększoną odporność na ból i zmęczenie. Tak podaje Wikipedia, ale o tym, że aktywność fizyczna i nawet niewielki wysiłek podnosi poziom naszego samopoczucia i nastroju możemy łatwo się przekonać,wychodząc chociażby na 30-minutowy spacer. Z mojego dziennika aktywności wynika, że od początku tego roku (czyli od stycznia 2018) do tego momentu przebiegłam ponad pół tysiąca kilometrów. Czyli ponad 500 km! Sama jestem pod wrażeniem tego wyniku, dlatego, że raczej nie miewam długodystansowych treningów biegowych. Tutaj bardziej liczy się konsekwencja i sumienność. Nie biegam też codziennie. Kilka razy w tygodniu wybieram treningi Ewy, a czasami moją jedyną aktywnością są tzw. kroki ;) Tak jak w ubiegłym tygodniu. 

   Ostatni tydzień był dla mnie bardzo intensywny z tego względu, że zaczęłam go w Gdańsku, a skończyłam w Krakowie. Już dawno wymyśliłam sobie, że zostanę wolontariuszką w Runmageddonie. Runmageddon - duża ogólnopolska impreza biegowa, polegająca na biegu z przeszkodami. Razem z przyjaciółką zapisałyśmy się na wolo przy budowie miasteczka zawodów w Gdańsku! To był fantastyczny czas, dużo przygód, dużo nowych ludzi, MORZE <3 
Szybki powrót (jeżeli podroże PKP znad morza można nazwać szybkimi xD) do domu, przepakowanie walizki i reszta tygodnia spędzona w Krakowie z moją drugą przyjaciółką, obchodzącą akurat w tym czasie swoje uroodziny. Zwiedzanie, pyszne jedzenie, piękny Kraków, świetny czas. Codziennie ponad 30k kroków na liczniku.


   Wdzięczność zajmuje miejsce zazdrości i zawiści. A te dwie emocje są najbardziej destrukcyjne dla człowieka. Często skupiamy się na tym, czego nie mamy, a inni to mają; na tym, co chcielibyśmy mieć, bo inni to mają, a nie doceniamy tego, co już jest. W naszych głowach, w naszym posiadaniu, wszędzie wokół nas. Na radość z życia musimy pracować sami. Nikt nam nie da poczucia satysfakcji i zadowolenia w prezencie. Dlatego też nie ma sensu porównywać siebie i z kimś innym. Mamy to, na co sobie zapracujemy. Jedni są w stanie odczuwać szczęście i wdzięczność w warunkach, które innym wydają się niemożliwe do przeżycia. Tak po prostu jest. Jeszcze inni natomiast nie są w stanie wyobrazić sobie, jak można nie być szczęśliwym, żyjąc jak przysłowiowy pączek w maśle. Czasami jednak masło jest zjełczałe, a ten pączek to był w ogóle smażony na starym oleju. No różnie bywa ;) 



poniedziałek, 23 lipca 2018

CZEŚĆ, CO SŁYCHAĆ? Magdalena Witkiewicz

  Uwielbiam ten hasztag #czytampolskichautorów! Bo jak jest, kogo i co czytać, to czytam! Gdy byłam młodsza, kochałam Grocholę, Jej Judytę i Zielone Drzwi - autobiografię. Potem kochałam Kalicińską i opowieści znad rozlewiska! A teraz zachwycam się Anią Niemczynow i Magdą Witkiewicz - Królowymi współczesnego polskiego obyczaju! :D

  Gdy zamawiałam Cześć, co słychać?, spodziewałam się lekkiej powieści osadzonej w realiach, które znam i fajnego wieczorku w jej towarzystwie. Co dostałam? Dostałam fantastyczną opowieść spisaną w sposób, jaki najbardziej lubię - trochę ironni, szczypta sarkazmu, parę niecenzuralnych słów i morał na koniec. Jaki morał w tym przypadku? Taki, że każda decyzja, każde zachowanie może pociągnąć za sobą całą lawinę konsekwencji. Teoretycznie zawsze można się wycofać, ale w praktyce nie jest to znowu takie łatwe. I masz tu babo placek.


  Często - kiedy mamy już wszystko - zaczyna nam czegoś brakować. Mamy zupę, chcemy drugiego dania, mamy to, pragniemy deseru. Zjemy deser i marzą nam się lody z polewą karmelową. Aż w końcu umieramy z przejedzenia i zastanawiamy się, na co nam to było. Tak właśnie miała Zuzka - główna bohaterka powieści Cześć, co słychać? 39 lat, dwie cudowne córki, fajnego męża, kalendarz wypełniony po brzegi, bezpieczną rutynę. Czego nie miała? Fajerwerków nie miała, motyli nie miała i za nic w świecie nie wystarczało jej narysowanie ich sobie. Chciała je poczuć. Jakie miało to konsekwencje?

  Zuza nawarzyła sobie w pewnym momencie piwa. I była zmuszona wypić je duszkiem. Towarzyszyły jej trzy przyjaciółki z liceum. Każda w nieco innym miejscu w życiu, ale każda z podobnymi pragnieniami. 

  Powieść ta adresowana jest chyba przede wszystkim do dojrzałych kobiet, które trochę już przeżyły i mają spory bagaż. I ten emocjonalny, i ten niemetaforyczny. Dla mnie ta książka jest bardzo wartościowa. Porusza temat podjęcia terapii! A ja bardzo lubię, jak o tym jest w książkach. O tym, że terapia pomaga, jest oczyszczająca i skuteczna.



  Na koniec powieść bardzo zaskakuje - pojawia się bowiem bardzo ważny i aktualny w naszych polskich realiach wątek - nie chcę zdradzać, jaki, ale mnie bardzo zaskoczył i dodał losom Zuzki dramatyzmu, zapoznając Czytelników z jej tajemniczą i trudną przeszłością.

 Zdecydowanie, nie jest to słodko-pierdząca opowieść o czymś, czego w “normalnym” życiu nie ma. Każda kobieta może być Zuzką, Monią, Agnieszką czy Iwoną. Każda może mieć Wojtka i tęsknić za Pablem. Każda może chcieć motyli, biedronek i innych owadów. Nie każdej jednak wyjdzie to na dobre.

Dziś wiem i widzę już nieco więcej. Nauczyłam się patrzeć, ale umiem też przymykać oczy. Ze strachu, że popełnię błąd.
Jestem taka jak inne, to wiem na pewno. Matki, żony i kochanki. Kobiety w połowie życia. Mądrzejsze niż 20 lat temu, ale za to z bagażem doświadczeń.
Pełne głęboko skrywanych tajemnic, o które nikt nas nie podejrzewa.

Czasem tęsknię za czymś, czego nie potrafię nazwać, uśmiecham się do ludzi, chociaż w sercu mam bałagan. Może coś tracę, zyskując spokój.
Bardzo dbam, by nie padły słowa, których nie można wymazać.
Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy, jak niebezpieczne może być: „Cześć, co słychać”…

Tytuł: Cześć, co słychać?
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2016

MIŁOŚĆ I WOJNA Lesley Lokko

 Jeszcze chyba nie czytałam książki z tak wieloma niedopowiedzeniami i tak dużą szczeliną między kolejnymi wydarzeniami, między fabułą a rzeczywistością, wnioskami, do których trzeba samemu dojść. Tak duża przestrzeń, by snuć własne domysły - być może irytująca, ale jakże zmuszająca do refleksji!

  Na początku nie mogłam się wczuć. Gubiłam się, miotałam, myliłam bohaterów, mieszało mi się wszystko. Trochę się denerwowałam. Nawet nie trochę. Chciałam wziąć tę powieść na szybko. W drodze powrotnej z Sopotu. Nieco ponad 6h jazdy w fajnych warunkach wydawało się być idealnym czasem na lekturę. No nie. Czytałam, ale z trudem. Zatrzymywałam się, by myśleć nad wieloma kwestiami. To właśnie mają w sobie książki Lesley Lokko. W czasie czytania tysiąc razy zatrzymuję się, by sobie pomyśleć. Wczuwam się w opisywaną rzeczywistość całą sobą, chłonę te wszystkie wydarzenia, jakbym naprawdę w nich uczestniczyła. Zastanawiam się, co ja bym w danej sytuacji zrobiła, czy to w ogóle możliwe, czy tak naprawde gdzieś jest? Pytania mnożą się w mojej głowie, wytrącając mnie z rytmu.

 Trafia mnie, jak czytam, że książki Lokko to "LEKKIE" książki! Bzdura! To nie są lekkie opowieści o tym, jak się smaży naleśniki. To nasycone dramatyzmem opowieści o trudnych decyzjach, przewrotności losu, zależności od warunków, o życiu. I o tym, jak to życie bardzo różni się w różnych częściach świata! O tym, jacy jesteśmy ograniczeni, narzekając na pogodę w naszym kraju, nie mając pojęcia, że gdzieś na świecie - wcale nie tak daleko od nas - toczy się walka o przeżycie, o kawałek chleba, o prawa. Siedzimy sobie zadowoleni, zastanawiając się, jaką to nową dietę wypróbować, a ktoś obok mierzy się z najtrudniejszym zadaniem w życiu. Walczy. Przegrywa. Wygrywa. Spala się. Uczy. Powieści Lokko poruszają każdy możliwy wątek. Wszystko. Niewyobrażalne bogactwo przeplata się z niewyobrażalnym ubóstwem. Luksus jest tak samo często, jak radość z ciepłego swetra. W jednym miejscu jest pokój, w drugim - wojna.
Każdy bohater dowodzi, że człowiek potrafi sobie poradzić ze wszystkim. Wszystko przetrwać. Wszystkiemu stawić czoła.

I tak też jest w najnowszej książce Miłość i wojna.

W blurbie czytamy: Lexi Sturgis, dziennikarka telewizyjna, specjalizuje się w relacjonowaniu konfliktów zbrojnych. jest nieustraszona podąża wszędzie tam, gdzie dzieje się coś naprawdę ważnego. Przy tym jest skryta, nie lubi nawiązywać bliższych więzi. Kiedy w Egipcie podczas Arabskiej Wiosny tajna policja uprowadza młodą lekarkę pracującą dla organizacji Lekarze Bez Granic, to właśnie Lexi rusza na poszukiwania. Okazuje się, że z tą sprawą związane są skomplikowane losy kilku rodzin. 

Lesley Lokko jest po prostu fenomenalna! Pełną napięcia narracją opisuje, jak wygląda praca korespondenta wojennego. Czy jest tam miejsce na strach? Współczucie? Miłość? Przyjaźń? Zazdrość?
Przedstawia też organizację Lekarze Bez Granic. Co kieruje ludźmi, którzy decydują się do niej przyłączyć? O co walczą? W co wierzą? Jak udaje im się przetrwać?



Lokko sięgnęła po bardzo trudną tematykę. Ale w każdej jej powieści jest pełno trudnych tematów. Według mnie poradziła sobie znakomicie. Na pewno wrócę do tej książki za jakiś czas. Ciekawe, czym wtedy mnie zachwyci.

Po jednej stronie jest to, czym jesteśmy, a po drugiej to, czego nie chcemy uznać za swoje. 
                                                                             - Lesley Lokko, Miłość i wojna, str. 375

Tytuł oryginału: In love and war
Przekład: Urszula Smerecka
Liczba stron: 415
Wydawca: Świat Książki, Warszawa 2018

niedziela, 22 lipca 2018

MÓJ WYGLĄD NIE JEST WYZNACZNIKIEM MOJEJ WARTOŚCI

 Kiedy Karolina z Notatnika Terapeuty zaproponowała mi wpis gościnny u siebie na blogu, byłam wniebowzięta! I oczywiście, od razu się zgodziłam! Bardzo cenię Karolinę za jej mądrość, doświadczenie zawodowe i profesjonalizm. Mam przyjemność znać Ją osobiście i miałam wielkie szczęście uczestniczyć razem z Nią w niektórych zajęciach na UWr, podczas których to obie zdobywałyśmy wiedzę, ale Karolina równie dobrze mogłaby na nich dzielić się swoją.

    Karolina Plichta - bo to o Niej mowa - terapeuta rodzin, par i małżeństwem, pracujący w nurcie teorii systemowej, pedagog, polonistka, autorka bloga Notatnik Terapeuty (tutaj link do fanpejdża bloga), mama i żona bardzo dużą uwagę zwraca na RELACJE. Bo tak naprawdę ze wszystkim, co nas otacza, z każdą osobą wokół nas, każda dziedziną życia tworzymy relacje. I to ich jakość bardzo istotnie wpływa na poziom satysfakcji i zadowolonia z naszego życia. A skąd te relacje się biorą? Gdzie uczymy sie, jak je tworzyć, na co zwracać uwagę przy ich budowaniu i podtrzymywaniu? Gdzie wpajane są nam do główek te wszystkie niekiedy bardzo ograniczające nas schematy? No oczywiście w naszym domu rodzinnym. Dlatego bardzo szybko wysuwa się wniosek, iż niebywale duży wpływ na relacje ze wszystkimi obszarami w życiu ma nasza rodzina pochodzenia. Dobrze sobie to uświadomić. I właśnie o tym wszystkim można sobie konkretnie poczytać na stronie Karoliny. I jest nawet super grupa na fejsbuku, którą stworzyła Karolina. Polecam dołączyć! BAAARDZO POLECAM! Grupa nazywa się #chodznaterapie - buduj dobre relacje poprzez pracę nad sobą i dzieją się tam same dobre rzeczy!

  I ja mam u Karoliny na blogu swój wpis gościnny, którego streszczenie zamieszczam u siebie, właśnie w tym wpisie. Po całość zapraszam tutaj. Dlaczego u mnie przeczytacie tylko część? Bo tak sobie wymyśliłam ;)

   Dlaczego zachęcam do aktywności fizycznej? To proste - oprócz szeregu korzyści zdrowotnych - mamy też szereg korzyści psychicznych! Mamy fajną imprezę, fajnie spedzony czas i fajne życie ogólnie. Jasne - życie można przeleżeć na kanapie, ale czy wtedy będzie tak fajnie? Niektórym pewnie będzie bardzo wygodnie. Mnie by nie było, bo zaraz by mnie wszystko od tego leżenia bolało. To też nie jest tak, że nic nie boli mnie od biegania. No nie. Dlatego też nie biegam codziennie maratonów i nie urządzam sobie wyzwania #3rundy bikini ;) Dla mnie we wszystkim najważniejsza jest RÓWNOWAGA.

  Kiedyś myślałam sobie, że chude nogi, płaski brzuch i piękne włosy są gwarancją życiowego szczęścia. Myślałam, ze jak jest się pięknym (co było jednoznaczne wówczas w moim mniemaniu z byciem szczupłym), to jest się automatycznie szczęśliwym i zadowolonym z życia człowiekiem. Takie było moje naiwne myślenie oparte na chorych schematach wpajanych przez lata przez środowisko, media i otoczenie. Walcząc z samą sobą, spędziłam kilka nastoletnich lat. W międzyczasie biegałam, grałam w kosza, tańczyłam, coś tam ćwiczyłam w domu, nie mając jednak z tego przyjemności. Traktowałam wówczas sport jako karę. Karę za swój wygląd, który ciągle był niezadowalający. Odpowiedź na pytanie, dlaczego ciągle był nie taki jak trzeba, przyszła nieco później.

  Moje ciągle zmieniające się podejście do aktywności fizycznej i niezadowolenie z samej siebie, ze swojego wyglądu było spowodowane brakiem akceptacji własnej osoby i wpajanymi mi od małego przekonaniami. Nie potrafiłam zaakceptować, że mogę być WYSTARCZAJĄCA taka, jaka JESTEM. Nie wiedziałam w końcu, czy mam być mądra, czy ładna i szczupła? No bo taka i taka być nie mogę, bo jak? Zawsze mówiono mi, że jest się takim ALBO takim.

  Bardzo długo zajęło mi zrozumienie, że jestem wystarczająco dobra, mądra i ładna i nie muszę zmieniać swojego wyglądu, by być szczęśliwym człowiekiem; że mogę spełniać swe marzenia, ważąc te kilka kilogramów więcej i że MÓJ WYGLĄD NIE JEST WYZNACZNIKIEM MOJEJ WARTOŚCI. W końcu uświadomiłam sobie, że głupoty nie zasłoni tona makijażu czy najfajniejszy tyłek całego insta, a prawdziwego piękna nie przykryje kilka nadprogramowych (wg BMI) kilogramów.

   W przyswojeniu tej tajemnej wiedzy bardzo pomogła mi Ewa Chodakowska. Jej słowa, które powtarzała w mediach społecznościowych, niebywale trafiały do mojej nastoletniej psychiki. Dzięki Ewie uświadomiłam sobie, że MOGĘ ĆWICZYĆ nawet, jeśli wydaje mi się, że NIE MOGĘ ĆWICZYĆ. Że mogę skakać, biegać i robić 100 burpees pod rząd, nawet jeśli nie wyglądam jak Miranda Kerr zdjęta z wybiegu Victoria’s Secret. Że mogę biegać, nawet jeśli nie mam zamiaru od razu lecieć w trupa na maratonie. I NIKOMU NIC DO TEGO. Dzięki Ewie poznałam Basię Tworek - najlepszą nauczycielkę jogi ever - która pokazała mi, że mogę praktykować jogę, nawet jeśli wydaje mi się, że jestem NIEGRAMOTNA. I też dzięki Ewie Chodakowskiej doszło do mnie wreszcie, że MOGĘ BYĆ, KIM CHCĘ i MOGĘ ROBIĆ, CO CHCĘ.  Nic więc nie stało na przeszkodzie, abym była mądra i czerpała radość ze sportu. Efekty wizualne miały przyjść później i wcale nie zmieniać poziomu mojego życiowego szczęścia. Sport miał dodawać mi energii i kolorować szarą codzienność dzięki dawkom pojawiających się po treningu endorfin. I tak właśnie się stało. I tak jest dzisiaj.

Sport nauczył mnie radości z przezwyciężania własnych słabości, ale też zrozumienia w przypadku porażek.
Sport nauczył mnie pokory.
Sport dodał mi wiary w siebie i w swoje możliwości i pokazał mi, że nie zawsze muszę być najlepsza, by lubić siebie i cieszyć się chwilą,
Sport sprawił, że stworzyłam świetną relację z samą sobą. Lubimy się - ja, mój organizm i wygląd zewnętrzny. Słuchamy się wzajemnie i mamy fajną imprezkę podczas treningów.
Sport sprawił, że mam lepszą relację z bliskimi mi ludźmi - w tym z rodziną pochodzenia - nikogo nie obwiniam za to, jaka jestem czy jaka nie jestem. Jestem taka jaka chcę być! I mówcie sobie, co chcecie. To nie WY toniecie w pocie po górskiej dyszce czy Hot Body Ewy, choć ciągle Was zachęcam!
I nie jestem już NIEGRAMOTNA. Nawet jeśli nie od razu potrafię zrobić pozycję kruka, to wiem, że nie dlatego, iż jestem jakaś tam. Nie potrafię dziś, może jutro się nauczę. Na tym polega życie.

I ja wiem, że nadal miliony osób twierdzą, że NIE mogą ćwiczyć, bo “to nie dla mnie”. Bo mają w głowach utarte schematy określające ich jako osoby niegramotne/ grube/ chude/ leniwe. Bo nie są pewne siebie i boją się kompromitacji na dzielni i wśród znajomych.
BO CO POWIE RODZINA/ MAMA/ MĄŻ/ BRAT/ SIOSTRA/ CIOTECZNY STRYJ WUJKA HENIA?
Ja jednak - po latach sportowych przeżyć - wiem, iż wstydzić powinien się tylko ten, co nie robi nic!
Sport pozwala zachować nam zdrowie, fajny look też, ale to nie to jest najważniejsze. Kiedy przekonujesz się, że możesz, to możesz i nic nie jest w stanie Cię powstrzymać! Nagle zaczynasz ćwiczyć dla siebie, zaczynasz siebie kochać, bo jesteś super! Bo możesz! Bo potrafisz! Bo chcesz! A wszystkie schematy i wbite do główek jakby młotkiem słowa idą w zapomnienie.

A kiedy już siebie lubisz, traktujesz się z należytym szacunkiem i zrozumieniem i masz ze sobą fajną relację, przekonujesz się o tym, jak dużo możesz.

 Pokochałam sport i uświadomiłam sobie, że bez względu na to, co słyszałam w dzieciństwie i jak moją pasję traktuje moja rodzina - mama, tata, brat czy siostra, której nie mam - nie ma czegoś takiego, że ja nie mogę ćwiczyć.

Bo nie ćwicząc, robisz na złość wyłącznie sobie!
(Ewa Chodakowska, Myślnik).





wtorek, 10 lipca 2018

BLUSZCZ Anna H. Niemczynow

 "Powroty są piękne" - to napisała główna bohaterka, Julita, w swoim pamiętniku. Zgadzam się z tymi słowami.  Powroty  do ukochanych  miejsc, ukochanych ludzi i do ukochanych autorów. Ania Niemczynow oddała swoim Czytelnikom nową powieść - Bluszcz. Twórczość Ani jest mi bardzo bliska, zawsze odnajduje w niej to, czego szukam. Sama Ania - choć niestety nie znam Jej osobiście - też jest mi bliska przez to, co reprezentuje chociażby na swoim instagramowym profilu, przez swoje postawy oraz to, czym dzieli się z nami w swoich książkach. Tyle w Niej wdzięczności i szczerej radości. Mknie jak burza, pisząc, pisząc i pisząc. I bardzo dobrze - niech pisze jak najwięcej , bo tego nam trzeba ! Nam - polskim Czytelnikom spragnionym dobrej polskiej literatury.



W Bluszczu jest dużo emocji. Dużo przeżyć, zakrętów i życiowych zawijasów. Jest dużo duchowości. Wiary. Nadziei. Miłości. Poszukiwania. Dużo medytacji i mantr.

Julita - główna bohaterka, żona Gerarda, mama Kamili i Marcina, gospodyni domowa, w której zakorzenione są powtarzane dawno temu przez babcię rady, jak żyć zgodnie z Bogiem i Jego słowami. To właśnie przez kurczowe trzymanie się tych wszystkich rad i zasad jej życie jest jednym wielkim koszmarem.
Ela - przyjaciółka Julity, lekarz pediatra, która za pomocą medytacji szuka równowagi między na pozór idealnym życiem a wewnętrzną rozpaczą.
Gerard - mąż Julity, wojskowy, domowy tyran, tradycjonalista przyzwyczajony do patriarchatu.
Kamila - 17-letnia córka Julity i Gerarda, młoda artystka, wyrażająca siebie przez sztukę.
Marcin - 19-letni syn Julity i Gerarda. zagubiony młody człowiek zmagający się z niezrozumieniem i brakiem akceptacji, walczący z pułapkami współczesnej rzeczywistości.
A także cały szereg bohaterów drugoplanowych, którzy dzięki doskonałej kreacji psychologicznej, ubarwiają powieść i uzupełniają losy głównych bohaterów.

Bluszcz porusza wiele aktualnie bardzo powszechnych tematów, wiele razy zaskakuje niespodziewanymi zwrotami akcji, a także rzadko spotykanymi kwestiami. Jest swoistego rodzaju rollercoasterem emocji.
Możesz być pewny, że czytając tę powieść, przejdziesz przez wszystkie możliwe stany emocjonalne - smutek, złość, poczucie bezsensowności, zdziwienie, radość, nadzieję, satysfakcję…

Dla mnie dużym plusem jest to, że wszystko dzieje się w znanych nam - polskim Czytelnikom - realiach. Wszystko jest takie znane, a zarazem zaskakujące, z jednej strony - wiemy, o czym mowa,  a z drugiej - dziwimy się - no ale jak? No jak?

Kolejnym plusem jest doskonale wkomponowana w fabułę kwestia akceptacji samego siebie. Kocham te fragmenty, jak Julita cieszy się, że może zjeść sobie śniadanie chleb z nutellą i nikt nie patrzy na nią za to krzywym wzrokiem; to, jak idą z Elą na kawę, do której zamawiają ciastko; to, jak postanawia odchudzić się, by dobrze wyglądać na rozprawie rozwodowe, ale w końcu dochodzi do wniosku, że to bez sensu.

W Bluszczu na próżno szukać naiwnej wiary w to, że wszystko jakoś to będzie albo że się jakoś ułoży. Nie. Losy bohaterów tej książki pokazują, że o wszystko trzeba walczyć. Każda decyzja jest najczęściej owinięta całym szeregiem wyrzeczeń i zmian, dużą odwagą, wieloma łzami. Nic nie dzieje się ot tak sobie, ale … wszystko jest możliwe.



Cieszę się, że ta książka trafiła do mojej osobistej biblioteczki, na pewno jeszcze do niej wrócę i będę szczerze polecać.

sobota, 7 lipca 2018

Style jedzenia

  Czy zastanawiało Was kiedyś, jak to jest, że jedna osoba może zjeść na śniadanie pizzę pozostałą z poprzedniego dnia i zrobić to o godzinie 14 - kilka dobrych godzin po obudzeniu, a druga - zaraz po wstaniu z łożka biegnie parzyć kawę i wstawiać owsiankę?
A jak to jest, że Janusz zje na kolację wszystko, co podstawi mu pod nos Grażynka - raz naleśniki na słodko, a drugi raz - zapiekankę z cukinią i parmezanem, a jeszcze kiedy indziej pajdę chleba ze smalcem i ogórkiem kiszonym, a jego kolega Seba nie wyobraża sobie kolacji inaczej, jak tylko trzy kromy chleba z szynką, serem, ogórkiem i pomidorem?
   Jak możemy zaobserwować - różnimy się między sobą w wielu obszarach. Nawet w sposobie dostarczania sobie energii niezbędnej do życia.



   Na zagadnienie dotyczące stylów jedzenia natknęłam się w książce Grażyny Wieczorkowskiej - Wierzbińskiej pod tytułem Psychologiczne ograniczenia. Bardzo zaciekawił mnie ten temat, ponieważ - jak wiecie - moje zainteresowania skłaniają się ku psychologii odżywiania i psychodietetyki.
  W psychologii różnic indywidualnych mówi się o stylach działania. Każdy człowiek prezentuje styl działania, który jest swego rodzaju preferowaną strategią przystosowawczą w różnego typu sytuacjach. Szczególnym typem schematów behawioralnych, znajdujących się w obszarze stylów działania, jest STYL JEDZENIA.
 
   Z biegiem czasu każdy z nas wykształca typowe dla siebie zachowania dotyczące sposobu jedzenia. Niektórzy jedzą tylko produkty spełniające określone standardy, tylko w określony sposób i tylko o określonych porach. Przeciwieństwem takich osób są ludzie, którzy mogą jeść wszystko, zawsze i wszędzie. Te różne style jedzenia określa się jako STYL PUNKTOWY vs STYL PRZEDZIAŁOWY.

  Przedziałowy styl jedzenia przejawiają osoby charakteryzujące się szerokimi obszarami akceptacji produktów, miejsca, czasu i sposobu jedzenia. Punktowy styl jedzenia prezentują natomiast osoby, które mają precyzyjne reguły dotyczące tego, co, kiedy i jak może zostać zjedzone.



  Przedziałowość stylu jedzenia została przeanalizowana na 4 wymiarach określających dominującą motywację jedzenia:

1. wisceralna (poszukiwanie sytości- jedzenie dolne vs zmysłowa (poszukiwanie wrażeń zmysłowych) - jedzenie górne
2. zewnętrzna (dostępność pożywienia) vs wewnętrzna (głód)
3. emocjonalna (hamujący vs wzmagający łaknienie wpływ emocji)
4. czas (stopień rytmiczności)

  Jedzenie emocjonalne jest bardzo silnie związane z pozostałymi aspektami jedzenia przedziałowego i kontrolą procesu jedzenia. Osoby jedzące pod wpływem emocji (smutku, radości, strachu, wstydu, lęku) jedzą nieregularnie i są częściej motywowane wisceralnie (by poczuć sytość) niż zmysłowo. Styl przedziałowy jest związany z mniejszą kontrolą procesu jedzenia. Styl przedziałowy predysponuje także do zaburzeń odżywiania (np. napadowego objadania się), a także utrudnia wyrtwanie w diecie odchudzajacej. Osoby charakteryzujace się tym stylem jedzenia mają dużo częściej problemy z wagą i nie mogą pozbyć się naprogramowych kilogramów. Ten styl zdecydowanie ogranicza sukcesywne i trwałe prowadzenie zdrowego stylu życia.

  Profesor Grażyna Wieczorkowska - Wierzbińska wskazuje, że poznanie stylu jedzenia danej osoby jest pierwszym etapem do efektywnego odchudzania się i zmiany życia na zdrowsze. Najpierw należy pozbyć się psychologicznych ograniczeń, które sprawiają, że człowiek trwa w danym schemacie i dopiero później rozpoczynać diety. Co ważne - w przypadku niektórych ludzi - pierwszym etapem przejścia na takową dietę najbardziej pomocna może być psychoterapia! Każdy schemat, którey reprezentujemy jest w nas głęboko zakorzeniony i wielokrotnie utrwalany, zatem zmiana i wyzbycie się go może okazać się bardzo trudnym, długotrwałym, ale wartym zachodu zadaniem.

ŚWIAT U STÓP Lesley Lokko

 Lesley Lokko to przewodniczka po życiu. Wychowana w Ghanie doktor architektury na Uniwersytecie Londyńskim, która w wolnym czasie pisze książki. Artystka. W Polsce uznawana za egzotyczną autorkę, niezbyt znana, ale jej nazwisko jest warte zapamiętania.


  Na jej twórczość natknęłam się przez przypadek. Już od pierwszych stron Świat u stóp (ang. Sundowners) pochłonął mnie do imentu. Pokochałam tę ponad 500-stronicową opowieść, zatracając się w śledzeniu losów czterech głównych bohaterek.
Zachwycałam się opisami miejsc, w których przez 20 lat toczyła się fabuła powieści. RPA, Anglia, Stany Zjednoczone, Kuala Lumpur, Ghana…
Zachwycałam się genialnym stylem pisania Lokko - prostym, a zarazem pozostawiającym pewien niedosyt. Tak jakbym zjadła już dwie gałki najlepszych lodów na świecie i miała nieodpartą ochotę na trzecią. Tak samo jest właśnie z twórczością Lokko.
Świat u stóp otworzył przede mną bramy do świata czytelniczej pasji. Pierwszy raz sięgnęłam po tę książkę, mając 14 lat, zaraz przed Bożym Narodzeniem. I od tej pory czytam ją co roku, rozpoczynając lekturę zaraz po kolacji wigilijnej. Niektórzy w tym czasie oglądają Kevina, a ja przypominam sobie dzieje Rianne, Gabby, Charmaine i Natalie.
   Za każdym razem książka zachwyca mnie na nowo i odkrywa przede mna coś, czego wcześniej nie znałam. Ta powieść dojrzewa razem ze mną albo to ja rozwijam się wraz z nią.
Każda z głównych bohaterek pochodzi z innego miejsca na świecie, rodziny o innym statusie społecznym, została wychowana w innej kulturze... Spotykają się jako nastolatki w szkole w Anglii i zostają  przyjaciółkami na całe życie.

“Cztery kobiety. 20 lat ich życia. 
Wielowątkowa powieść o przyjaźni i miłości rozgrywająca się na tle ważnych wydarzeń politycznych u schyłku XX wieku.” - czytamy w blurbie na tylnej okładce książki.



  Lokko, opisując zawiłości życia, przenosi Czytelników do całkiem innego, ale jednocześnie  równoległego do naszej rzeczywistości świata. Porusza tematy, których boją się inne powieści obyczajowe. Zmusza do refleksji i zastanowienia się nad sobą, własnym życiem i wartościami. Brnąc przez kolejne rozdziały, musimy stawić czoła kwestiom, które wydają się kontrowersyjne, bardzo trudne i stanowią doskonałą naukę - naukę o ludziach, ich zachowaniach w różnych sytuacjach, trudnych do przezwyciężenia przekonaniach i uprzedzeniach. Powieść ukazuje przewrotność życia i udowadnia, że nigdy nie wiesz, co czeka na Ciebie za rogiem.
  Wisienką na torcie jest też to, że losy bohaterek przeplatają się z bardzo ważnymi dla świata wydarzeniami  historycznymi. Historia stanowi tło sytuacji przeżywanych przez kobiety w ich życiu prywatnym i zawodowym. Na każdą z nich wpływa to, co dzieje się dookoła. Dodaje to także ich życiu dramatyzmu, przez co sprawia, że powieść nie należy do lekkich - wręcz przeciwnie - jest trudna i ambitna. Nie wszystko jest podane na tacy. Wielu rzeczy musimy domyślić się sami.

Po zaprzyjaźnieniu się z bohaterkami i po przejściu wraz z nimi przez tych 20 lat ich życia Czytelnik nie jest już tą samą osobą. I właśnie to jest tak bardzo zachwycające w tej niezwykłej książce - najpierw sprawia, że na chwilę pozbywasz się własnego Ja, by potem na nowo odkryć je i dojść do wniosku, że jeszcze nigdy wcześniej Twoje Ja nie było tak zintegrowane z Tobą.

Spotkałam się z wieloma opiniami na temat tej książki, wśród osób, które w jakiś sposób na nią trafiły, bo jak wcześniej wspomniałam - w Polsce Lesley Lokko nie jest najbardziej znana. Te opinie były różne, ale jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. Mnie każda powieść Lokko dogłębnie porusza. Na początku bohaterowie mogą irytować, ale z czasem dowiadujemy się, co stoi za każdym zachowaniem. Nie ma tam przypadków, nie ma pomyłek czy wydarzeń bez sensu. Wszystko ma sens, każdy błąd popełniany przez bohaterki niesie za sobą cenne lekcje życia. Każde spotkanie wpisuje się w ich historię.

Jakie emocje towarzyszą mi podczas czytania Świata u stóp? Za każdym razem inne. Połączenie tęsknoty, nostalgii, wzruszenia, złości, poczucia beznadziejności, ale też nadziei. I wiary. Wiary, że przecież wszystko jest możliwe i nigdy nie wiesz, co przyniesie kolejny dzień.

piątek, 22 czerwca 2018

Co to były za emocje! #STOPwymówkom

  Ostatnie tygodnie były istnym rollercoasterem emocji. Z jednej strony planowanie wyjazdu do Warszawy, z drugiej - organizowanie konferencji “Odżywiona Psychika” , w tyle głowy cały czas fakt, że SESJA nieuchronnie się zbliża, no i jeszcze TO. Secret Project - chciałabym rzec, tajemniczy projekt, o którym nawet nie miałam odwagi i śmiałości  marzyć. Spełnienie snów, coś, co wydawało mi się nieosiągalne i przeznaczone jedynie dla wybranych. Nie wiem, kim mieliby być ci WYBRANI, ale JA na pewno do nich bym nie należała. No bo jak?
     Część czasu spędzam w wielkim mieście, czyli cudnym Wrocławiu (który jednak nie zawsze jest taki cudny), gdzie sobie studiuję psychologię, część - w Bardzie, czyli moim hometown i jak tylko mogę, pomagam rodzicom w sklepach. W międzyczasie dużo czytam, piszę, zachwycam się twórczością wielu polskich i nie-polskich autorów i artystów, biegam, ćwiczę, jeżdżę na warsztaty z Ewą Chodakowską i robię jeszcze wiele innych rzeczy. Charakteryzuje mnie niska reaktywność i wysoka aktywność, lecz czasem biorą górę moje neurotyczne cechy - tak to już w życiu jest. Równowaga musi być.
 
  Mimo wielu moich aktywności, nie przypuszczałam, że zostanę jedną z bohaterek ogólnopolskiej akcji! A tu taka niespodzianka! Takie wyróżnienie i zaskoczenie! Uwielbiam kolekcjonować emocje, odkrywać w sobie nowe mieszanki uczuć. Dodaje mi to energii, siły i wiary. Wiary, że wszystko jest możliwe i granice są w nas. Granice są w nas - ten tekst towarzyszy mi już od kilku lat. Od momentu, kiedy to zobaczyłam ten napis wytatuowany na jednej z nowo poznanych osób, która zrobiła na mnie wówczas imponujące wrażenie, między innymi właśnie z powodu swojej pasji i życia w zgodzie z nią.
Głęboko wierzę też w to, że nigdy nie wiadomo, kiedy do naszych drzwi zapuka coś NIESAMOWITEGO. Trzeba po prostu nadstawiać uszu, by usłyszeć to pukanie. I być gotowym i otwartym na nowe. Wierzę też w to, że po każdej - nawet najbardziej przerażającej - burzy wychodzi Słońce. I to nie pozwala mi na dłuższe chwile zwątpienia, które - rzecz jasna - też się zdarzają.



  Kampania #STOPwymówkom organizowana przez Nałęczowiankę ma na celu zmotywować Polki i Polaków do ruszenia się z kanapy! Do odnalezienia sportu, który będzie sprawiał przyjemność, będzie chwilą wytchnienia i odpoczynku psychicznego, o którym część z nas bardzo często zapomina! Możesz spędzić przed TV nawet cały dzień, mówiąc, że odpoczywasz, ale jeśli przez te wszystkie godziny mielisz w głowie jakąś sprawę, która nie daje Ci spokoju, zapomnij o odpoczynku! Jeszcze bardziej się zmęczysz!

Dlaczego zachęcam do SPORTU? 
W zdrowym ciele, zdrowy duch - jak to głosi stare przysłowie ;) Tak! To prawda! A ja dostarczam na blogu opisy i wyniki różnych badań, które potwierdzają, że aktywność fizyczna w bardzo dużej mierze przyczynia się do zachowania sprawności i zdrowia! Do tego odpowiednia dieta, odpowiednia ilość snu i jakość życia poprawia się natychmiast!

Zdaję sobie sprawę, że wiele osób twierdzi, iż sport wymaga czasu, dyscypliny i wielu sprzyjających czynników. Na początku - tak. NAJTRUDNIEJ JEST ZACZĄĆ. Nie oszukujmy się. Nic, co ma przynieść długotrwałe efekty, nie trwa pięć minut i wymaga pracy. Po prostu. Ile dajesz, tyle dostajesz.
Dlatego w kampanii występuje 8 różnych dziewczyn - kobiety, które mają dzieci, pracę, obowiązki domowe i cały szereg innych aktywności; dziewczyny, które nie mają swoich rodzin, ale cały czas się uczą, studiują. Każda z nas jest inna, znajduje się w innej sytuacji życiowej i właśnie o to chodzi. Pokazujemy, że wszyscy mają inne warunki. Pochodzą z różnych miejsc. Ale łączy nas pasja do sportu. ŁĄCZĄ NAS CHĘCI.

W wywiadzie dla kampanii (całość tu) rozmawiamy o tym, dlaczego nadal tak mało osób pamięta o REGULARNEJ aktywności:

Według badania, które przeprowadziliśmy 44% Polek nie ćwiczy wcale. Jak myślisz, dlaczego tak jest?

Myślę, że Polki są przeciążone obowiązkami. Kobiety opiekują się dziećmi, zajmują domem, pracują zawodowo, zarabiają pieniądze i… zapominają o sobie. Muszą ciągle wybierać, wolą więc wolną chwilę spędzić przed telewizorem niż wyjść na spacer i poćwiczyć. Argumentują to brakiem czasu i zmęczeniem, co niewątpliwie jest prawdziwe. Ale ja uważam, że nic się nie stanie, jeśli raz zamiast biegać po domu z mopem, wyjdzie się pobiegać na świeżym powietrzu, nabierze dystansu do wszystkich obowiązków i wróci szczęśliwszym człowiekiem :)

Jak w takim razie zacząć się ruszać?

Najlepiej nie wieszać sobie wysoko poprzeczki i cieszyć się z każdej minuty aktywności. Pierwszego dnia niech będzie to 15 minut, potem 30. Poradziłabym też, by nie zniechęcać się niepowodzeniami i brakiem siły. Celebrujcie każdy mały sukces! Nic tak nie motywuje jak przezwyciężanie własnych słabości!

   Faktem jest, że Ewa Chodakowska rozpoczęła fitness rewolucję w naszym kraju, porwała tłumy, ma miliony obserwatorów w social mediach. Mnie Ewa motywuje bardzo! Ale pamiętajmy, że wśród tych followersów jest duża część, która tylko biernie przygląda się postom i poczynaniom tej Kobiety Petardy, myśląc, że “ja nigdy taka nie będę”... “to nie dla mnie” … “ja jestem tylko zwykłym człowiekiem”...
Po pierwsze - każdy z nas jest zwykłym człowiekiem. Ewa tez jest zwykłym człowiekiem.
Każdy z nas popełnia błędy - w końcu tylko ten, co nic nie robi, ich nie popełnia.
Każdy z nas ma czasami głupie pomysły, które okazują się wielką klapą (ale są też nauką!).

  Nikt Ci nie zabroni SPRÓBOWAĆ. Chcesz wyjść na osiedle i przebiec kilka razy dookoła swojego bloku - proszę bardzo! Droga wolna. Niech się gapią. Może się przyłączą!
Chcesz włączyć sobie trening w domu - bardzo proszę - na YouTube jest tego MNÓSTWO! Można wybierać i przebierać, szukać, próbować! Najwyżej odwiedzi Cię sąsiad z dołu i zapyta, co się dzieje, bo chyba mu sufit na głowę spada.

  Druga sprawa - sport to też świetny sposób spędzania wolnego czasu. Daj przykład swoim dzieciom, zaszczep w nich pasję. To pomoże uchronić je przed innymi, niektórymi bardzo niebezpiecznymi formami spędzania czasu. Dlaczego coraz to młodsze dzieci sięgają po papierosy, alkohol, narkotyki? Może to między innymi wynikać z tego, że po prostu nie mają, co robić. NUDZI IM SIĘ. W tym roku akademickim uczestniczyłam w 30h szkoleniu na temat uzależnień.
 Po używki sięgają coraz to młodsi, uzależnionych jest coraz więcej osób. Pamiętajmy, że uzależnienia to nie tylko alkohol czy narkotyki, to też Internet, telefon, nadmierne objadanie się, zakupy, bardzo niebezpieczny hazard, który może zacząć się niewinnie od obstawiania wyniku meczu! Napiszę o tym osobny post, bo jest to niewątpliwie BARDZO WAŻNY temat.
 Dziś zaczynają się wakacje, więc warto zadbać, by dzieci miały, co robić. Nie trzeba mieć nieograniczonych zasobów finansowych, wystarczy - znowu - trochę chęci!

No i jeszcze jedna - bardzo ważna sprawa - ćwiczysz nie tylko po to, żeby mieć super ciało! Każdy z nas jest inny i jedna osoba będzie ćwiczyła regularnie miesiąc i efekty bedą WOW, a druga - będzie przez całe życie aktywna, a i tak z racji swojej budowy ciała - będzie miała szersze biodra czy cellulit! WYGLĄD NIE JEST WYZNACZNIKIEM TWOJEJ WARTOŚCI ani tego, co robisz w swoim życiu.



Bardzo dziękuję za tak pozytywny odbiór tej akcji, za tyle niesamowitych komentarzy i wiadomości! Jestem bardzo podekscytowana i wdzięczna za to wszystko.

Czytaj więcej:
Aktywnośc fizyczna a depresja KLIK
Za co kocham bieganie? KLIK



niedziela, 10 czerwca 2018

Wystarczy chcieć!

  Jak się chce, to szuka się sposobów, a rozwiązania przychodzą same - to zdanie powiedziałam podczas wywiadu dla kampanii #STOPwymówkom by Nałęczowianka, który można przeczytać na www.naleczowianka.pl  I właśnie tak uważam !



  Ile razy rezygnujemy z czegoś , bo pogoda nie taka , bo samopoczucie złe, bo gwiazdy nie sprzyjają, a tak w ogóle to przecież nie mamy czasu, nie wiemy, jak, kiedy i tak właściwie to w ogóle po co...

  Bardzo chciałam mieć bloga. Choćby dla siebie, żeby sobie pisać. Jakby ktoś zechciał to czytać, to w ogóle bajera i cudo :D I próbowałam coś tam zakładać i prowadzić, ale w sumie nie wiedziałam, jak, nie wiedziałam, co ja tam właściwie chcę pisać, nic nie wiedziałam. Ale szukałam. Szukałam sposobów, inspiracji, szukałam odpowiedzi w samej sobie. Moje koleżanki, gdy słuchały o mych rozterkach, mówiły: Justyna, no pisz tego bloga! A ja odpowiadałam: Czekam na moment, aż przyjdzie natchnienie, by ten blog spełniał moje oczekiwania, moją wizję ;) I jak zaczęłam szukać sposobów, nagle zaczęłam natrafiać na wspaniałe, inspirujące osoby, dzięki którym stworzyłam sobie własną wizję i uwierzyłam, że mogę! Rozwiązania przyszły do mnie same.

  Długo biegałam bez żadnego towarzystwa i czasami sobie myślałam, że fajnie by było biegać czasem jednak z kimś. Z drugiej strony w końcu dochodziłam do wniosku, że właściwie bez sensu kogoś szukać, bo ten ktoś musiałby się do mnie dostosować, a to mogłoby być trudne...  Raz biegam rano, raz wieczorem, innym razem w środku dnia, raz  w mojej miejscowości rodzinnej, raz w moim mieście studenckim …
Ale wiecie, jak to fantastycznie jest dzielić z kimś pasję! Przygotowywać się wspólnie do biegów! Łapać zadyszkę dziesięć razy częściej z powodu pogawędek w biegu ;) Ale też wspólnie motywować! Wspólnymi siłami ciągnąć się cały czas do przodu!
I nagle pewnego dnia, bez żadnych wcześniejszych ustaleń, zadzwoniłam do mojej przyjaciółki i powiedziałam, żeby ubierała buty, bo za 5 min jestem i idziemy biegać! Liczyłam się, że moze powiedzieć: NIE. Ale ona entuzjastycznie powiedziała: TAK! I za kilka minut przemierzałyśmy kilometry wspólnie. Okazało się, że bardzo podoba jej się uczucie po biegowym treningu, że jest bardziej zmotywowana, jak biegamy razem, że bieganie pozwala jej wyzbyć się negatywnych emocji i stresów dnia codziennego, że po takim wysiłku fajnie się śpi i w ogóle - może schudnie ;) I takim sposobem biegamy sobie razem i wspólnie stawiamy nowe treningowe cele! :D

  Kierując się tą zasadą zaczęłam też praktykować jogę. Zawsze chciałam spróbować. Zawsze myślałam, że joga to takie wyginanie się dla elastycznych, rozciągniętych ludzi bez kości ;)
Jogaporn w końcu jest bardzo efektowna. Zdjęcia joginów w najtrudniejszych pozycjach zachwycają. NO ALE GDZIE JA? Może kondycję to ja miałam, ale no przecież w życiu nie zrobiłabym takich figur. No od razu to wiadomo, że nie. Ale nie wiedziałam też, jak zacząć. Z kim. Gdzie. Kiedy. I w ogóle po co?
Poszukałam trochę na YouTube, ale albo nie rozumiałam, co oni tam mówią w obcych językach, albo i tak nie umiałam tego powtarzać. No nie. Aż w końcu pojechałam na moje pierwsze warsztaty z Ewą Chodakowską i tam jak po prostu posłaniec z niebios stanęła przede mną Basia Tworek! Od razu wiedziałam, że połączy nas miłość ;) Basia pokazała mi jogę, która mnie totalnie zachwyciła i w dodatku umiałam wszystko zrobić! Okazało się też, że Basia jest psychologiem i łączy swoją pracę joginki ze swoim wykształceniem akademickim - psychologią. To było to! Rozwiązanie moich jogowych marzeń przyszło sobie samo! Po powrocie z warsztatów regularnie odpalałam Baśkę na YouTube, aż na kolejnych warsztatach Be Active wylądowałam z nią na scenie, gdzie miałam przyjemność praktykować jogę z moją Mentorką ramię w ramię :) Joga to styl życia, a nie tylko te wszystkie bardzo pięknie wyglądające pozycje. Ach…. O jodze to w ogóle napiszę oddzielny post.



 Gdy pierwszy raz czytałam “Alchemika” Paula Coelho, to w głowie utkwił mi najbardziej jeden fragmencik: Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, by udało Ci się to osiągnąć. 

Wierzę w to gorąco. Chcę w to wierzyć. Dlatego też uwielbiam, gdy ludzie wokół mnie (i ja sama też!) mają jakieś szalone, innowacyjne pomysły, marzenia, plany. CHCĄ działać, odkrywać, poznawać… PRÓBUJĄ realizować te swoje zamierzenia i chciejstwa.
Bo w końcu KTO NIE PRÓBUJE , TEN NIE SMAKUJE !

 Kiedy zachęcam ludzi, by ruszyli się coś robić (w sensie robić sport, być aktywnymi fizycznie), to często słyszę:

- Fajnie by było zdrowiej się odżywiać , ale ja przecież NIE MAM TYLE CZASU na to gotowanie !
- Fajnie by było zacząć ćwiczyć , ale ja przecież NIE MAM CZASU w spokoju usiąść , a co dopiero ćwiczyć /biegać/iść na spacer ?
- Fajnie by było zacząć coś nowego , ale ja przecież NIE MAM CZASU , żeby ogarnąć to , co jest teraz, a ty mi tu gadasz…
- No fajnie, fajnie, ale żeby mi się jeszcze chciało! Jestem zmęczona…

 Nie chodzi o to, by być super szczupłym. Chodzi o zdrowie. Fizyczne i PSYCHICZNE. A przecież ruch to zdrowie. Jeśli ktoś nie wierzy, odsyłam do poprzednich postów :)

Z raportu Nałęczowianki poczynionego w ramach kampanii #STOPwymówkom wynika, że 60% Polek nie uprawia żadnej aktywności fizycznej, bo nie ma na to czasu.
54% Polek nie lubi ćwiczyć bez towarzystwa, nie potrafi zmotywować się sama.
Natomiast 36% Polek rezygnuje ze sportu, bo OBAWIA SIĘ, ŻE NIE DA RADY wykonać wszystkich ćwiczeń, że za szybko się zmęczy i będzie wstyd!

 Pamiętajcie - NAJWAŻNIEJSZE SĄ CHĘCI. Jak się chce, to rozwiązania tych wszystkich wymówek, przyjdą same!



czwartek, 7 czerwca 2018

Co mówi o mnie kolor, który noszę na paznokciach? A co mówi o tym PSYCHOLOGIA?

  Temat, który dziś poruszę, nie daje mi spokoju od poniedziałku, kiedy to odwiedziłam moją ulubioną Panią Weronikę, dbającą o wygląd mieszkanek mojego ukochanego miasta rodzinnego (i nie tylko ich!) i ratującą z opresji profesjonalistkę specjalizującą się w kosmetologii. 
  Rozmawiałyśmy sobie o kolorach paznokci. Wiecie - niby taka rozmowa jak o zmieniającej się aurze pogodowej, ale dość szybko doszłyśmy do wniosku, że każda kobieta ma swoją ulubioną gamę kolorów, jakie nosi na paznokciach i rzadko zmienia gust, no chyba, że coś jej się nagle stanie! 

 Jak to zatem jest, że niektóre panie decydują się niemal zawsze na krwistą czerwień, a inne wybierają wyłącznie neony lub pastele? Czy mówi to coś o ich osobowości, stanie psychicznym czy nastroju? 
 Postanowiłam sprawdzić, co o tym wszystkim mówią … badania psychologiczne!  #wiedzanasuratuje :) Trochę się naszukałam, ponieważ bardzo łatwo znaleźć artykuły parapsychologiczne, magiczne albo znajdujące swe źródło i uzasadnienia w powtarzanych stereotypach i mądrościach ludowych, ale niekoniecznie jest to prawda. Na stronach dla kobiet lub też w kobiecych pismach i gazetkach jest tego od groma! Mnie jednak zależało na wynikach rzetelnych i poprawnie przeprowadzonych badań empirycznych! Czyli na prawdziwej wiedzy! I w końcu na coś natrafiłam! Zanim jednak do tego przejdę, skupię się coraz popularniejszym zagadnieniu psychologii koloru.



  Dr Krzysztof Jurek w swojej pracy: KOLOR JAKO ELEMENT KSZTAŁTOWANIA TOŻSAMOŚCI JEDNOSTKOWEJ I ZBIOROWEJ pisze: “Kolor oddziałuje na ludzi,na kontakty z nimi, ułatwia je lub wręcz przeciwnie, prowadzi do konfliktów. Psychologowie dowodzą, że kolory wyrażają pewne cechy osobowości, są częścią naszej tożsamości.” (1)

   Jeśli osoby wybierają kolor czerwony, lubią nosić ubrania w tym kolorze, malować PAZNOKCIE na czerwono, to z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że są to osoby bardzo aktywne, mające potrzebę działania zarówno na poziomie psychicznym, jak i fizycznym. 
Kolor zielony natomiast jest charakterystyczny dla osób, które  bardzo realistycznie pojmują rzeczywistość i stąpają mocno po ziemi, w przeciwieństwie do bieli, która określa osoby żyjące w nierealnym świecie pozorów, samotników i osoby uciekające od życia. 
Kolor niebieski symbolizuje nowatorstwo, kreatywność, pomysłowość, z kolei czarny określa ludzi chłonnych na wiedzę, kochających życie i aktywność.



 Karolina Grabowska-Garczyńska w swojej pracy KOLOR A TOŻSAMOŚĆ - O SPOŁECZNYM KONSTRUOWANIU SIEBIE wskazuje, że kolor odzwierciedla problemy człowieka, jego przeżycia, stan ducha (jedne barwy uspokajają, inne nie, są kolory, w których dana osoba dobrze się czuje, w zależności od humoru, to wszystko to kolory osobowości człowieka). (2)

Nierzadko też  kolory są powodem tworzenia stereotypów funkcjonujących w społeczeństwie (np. jeśli dorosły mężczyzna nosi ubrania w kolorze różowym czy maluje paznokcie od razy kojarzony jest jako osoba o orientacji homoseksualnej). 

 Psychologia koloru jest obecnie ważną i rozwijającą się dziedziną. Powstaje coraz to więcej prac na temat związków kolorów z psychologią człowieka a jego stanem psychicznym, nastrojem czy cechami osobowości. 

 W 2014 roku badacze z Chonnam National University w Korei Południowej (czyli w Azji, a wszyscy wiemy, że Azjatki szczególną uwagę przywiązują do wyglądu, stanu skóry i zabiegów estetycznych) zwrócili uwagę na to, że obecnie -  w czasach, gdzie wygląd i cały body image są bardzo ważne - niebywale istotny jest KOLOR, jaki wybierają kobiety, by lepiej zaprezentować się. Najczęściej robią to za pomocą ubrań i kosmetyków. Badacze w swoim artykule podkreślają, że na preferencję koloru może mieć wpływ przynależność etniczna, region, pora roku, środowisko, doświadczenie, psychologia, płeć, wiek i zwyczaje.
Interakcje między kolorem a psychologią są niekiedy wykorzystywane w leczeniu stresu i depresji.

 Badacze z Korei mieli na celu określenie preferencji kobiet w zakresie koloru paznokci według ich stanu psychicznego i emocji i stworzenie na podstawie wniosków płynących z badań - aplikacji, która pomogłaby wybrać kobiecie kolor paznokci! !!! 

Badano poziom stresu, depresji i stopień samoświadomości kobiet, a także analizowano zależności pomiędzy porą roku a kolorem. 

Jak przedstawiają się wyniki badania, jeśli chodzi o zależność między porą roku a wyborem kolorów?
WIOSNA: może być reprezentowana przez kolory żółty i różowy (bo z tymi kolorami kojarzą się młode liście i kwiaty), kolory wiosenne to głównie kolory jasne, żywe, lśniące i dające energetyczne.

LATO: może być reprezentowane przez kolory bieli i niebieskiego (które kojarzą się morzem i niebem) Latem jako podstawowy kolor można wybrać kolor biały, pasujący do delikatnego pastelowego tonu.

JESIEŃ: może być reprezentowana przez kolor złota (dojrzałe owoce, spadające z drzew liście)  k Kolory jesieni mają niską jasność i dają poczucie głębi, pełni i przejrzystości.

ZIMA: może być reprezentowana przez kolory niebieskiego i czarnego (opadłe liście, północny wiatr). Zimą podstawowe kolory to ciemne i mocne, takie jak czarny, czerwony, niebieski, fioletowy. 

Jak przedstawiają się wyniki badania, jeśli chodzi o zależnośc między wyborem koloru paznokci a psychologią kobiet?
- Kobiety z dużą pewnością siebie i zadowoleniem ze swojego wyglądu najczęściej wybierają kolory i wzory będące aktualnie w modzie - chcą iść za trendami !
- Kobiety z niezbyt zadbanymi wcześniej paznokciami i nie przykładające tak dużej wagi do wyglądu zewnętrznego i podążaniu za trendami wybierają kolory pasujące do ich aktualnego nastroju, takie, w których czują się najlepiej !
- Kobiety bardziej zainteresowane swoim wyglądem i bardziej dbające o niego częściej zmieniają kolor swoich paznokci !
- Kobiety o dobrym samopoczucie i stanie psychicznym, dla których ważny jest wygląd zewnętrzny - częściej wybierają wzory i kolory nowe, innowacyjne, eksperymentują 
- Kobiety o gorszym samopoczucie psychicznym, większym poziomie depresji stawiają na jakość, sprawdzoną markę i standardowe kolory .



 Mogłoby się wydawać, że paznokcie to mało istotny element wyglądu zewnętrznego i dość specyficzny sposób na wyrażenie własnego JA. A jednak… Na naszą tożsamość składa się wiele czynników i detali. Myślę, że jest to bardzo powiązane z naszą osobowością, temperamentem i jego składowymi. 
 Lubimy, gdy  nasze rzeczy, ubrania, włosy i PAZNOKCIE odzwierciedlają nas. Gdy same w sobie są przekazem. Nosimy torby i koszulki z napisami, by głosić nasze wartości, przynależność do danej instytucji. W końcu przysłowie “jak Cię widzą, tak Cię piszą” nie bez powodu od lat nie traci na wartości i znaczeniu. 


Bibliografia:
1. Jurek K., Kolor jako element kształtowania tożsamości jednostkowej i zbiorowej, Zeszyty Naukowe KUL 57 (2014), nr 4 (228), str. 55 - 66
2. Grabowska-Garczyńska K., Kolor a tożsamość – o społecznym konstruowaniu siebie, w: Kolor
w kulturze, pod red. Z. Mocarskiej-Tycowej, J. Bielskiej-Krawaczyk, Toruń 2010, s. 293–303.
3. Seo  H. J. , Cha J. S., Kang S. K., A Study of Nail Contents Design based on the Women’s Psychology and Emotion in International Journal of Multimedia and Ubiquitous Engineering
Vol.9, No.5 (2014), pp.195-202

Źródła: 
1. researchgate.net
2. Google Scholar